Jak kot z pęcherzem na trasie po "lasie" :)
Czwartek, 2 czerwca 2011
· Komentarze(9)
Kategoria GjwsD, takie sobie rowerowanie, trening, 1 plus
Nosiło mnie dziś (i w sumie nie przeszło)i ta energia musiała mieć gdzieś ujście. Ulotniła się ze mnie na piachach i zasuwaniu z rowerem pod górki, na które nie potrafiłam wjechać. Miło było, ale szybko znudziło mi się kręcenie w kółko po tej samej trasie.
Udało mi się złapać chwilę z ciałem moim osobistym w trawie i wywinąć orła przez ramę - co też spuściło resztę tego co mnie nosiło. W konsekwencji do domu wróciłam (łyśmy) ślimaczym tempem i nie zdążyłam na BIEGANIE, które to sobie obiecałam sprawdzić, po tym gdy ktoś powiedział mi, że mam figurę biegacza, a jeszcze bardziej po tym jak w Hajnówce na półmaratonie wcinałam niedobre mięso z dzika, hasałam przy muzyce i piłam piwo za friko, za jednego półmaratończyka, który musiał uciekać do domowych obowiązków.
W konsekwencji czego - kiedyś sprawdzę, czy mam talent do biegania :, żeby potem w takich imprezach uczestniczyć na własne konto.
Byłam na KaszebeRundzie. Przejechałam 225 km i nic. Zero zabawy. Każdy kolarz w swoją stronę, jakby najważniejsze było jechanie, a nie OKOLICZNOŚCI.
Udało mi się złapać chwilę z ciałem moim osobistym w trawie i wywinąć orła przez ramę - co też spuściło resztę tego co mnie nosiło. W konsekwencji do domu wróciłam (łyśmy) ślimaczym tempem i nie zdążyłam na BIEGANIE, które to sobie obiecałam sprawdzić, po tym gdy ktoś powiedział mi, że mam figurę biegacza, a jeszcze bardziej po tym jak w Hajnówce na półmaratonie wcinałam niedobre mięso z dzika, hasałam przy muzyce i piłam piwo za friko, za jednego półmaratończyka, który musiał uciekać do domowych obowiązków.
W konsekwencji czego - kiedyś sprawdzę, czy mam talent do biegania :, żeby potem w takich imprezach uczestniczyć na własne konto.
Byłam na KaszebeRundzie. Przejechałam 225 km i nic. Zero zabawy. Każdy kolarz w swoją stronę, jakby najważniejsze było jechanie, a nie OKOLICZNOŚCI.