Wpisy archiwalne w kategorii

trening

Dystans całkowity:1910.69 km (w terenie 56.00 km; 2.93%)
Czas w ruchu:78:58
Średnia prędkość:24.20 km/h
Maksymalna prędkość:57.40 km/h
Suma podjazdów:993 m
Maks. tętno maksymalne:188 (94 %)
Maks. tętno średnie:157 (78 %)
Suma kalorii:3338 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:65.89 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Obiad był za słony :P

Piątek, 17 maja 2013 · Komentarze(2)
Ostrołęka - Grodzisk - Czerwin - Goworowo - Dzbądzek - Różan - Czerwonka - Maków - i z powrotem :)

Pomysł, żeby zrobić ponad setkę - był mój. Panzer był sceptyczny, niechętny i raczej na nie, ale się zgodził :)

Jechaliśmy sobie, jechaliśmy, jechaliśmy ... a Młody - ni z gruszki, ni z pietruszki wyparował - może czas, żebym zrobił Ci romantyczną kolację przy świecach :)

Już miałam klapnąć szczęką o asfalt z zachwytu i w ogóle, kiedy dodał (zawsze ma dwufazowe "dowcipy", a ja łapię się ciągle na część pierwszą) - albo posiedzimy tylko przy świecach - taniej będzie :D

... taki poziom romantyzmu utrzymywał się podczas całej wycieczki ... może dlatego na koniec stwierdziliśmy, że jesteśmy gotowi, żeby "pyknąć" dwusetkę :D


Mój romantyczny Panzerciu :P


Popas gdzieś na łące za Goworowem


Łyda ;) Młodego w Dzbądzku


Dzbądzek bez łydy :)


Być, abo nie być? - odwieczne pytanie


Golonki


Gdzie ten romantyzm?


Kościół w Czerwonce - widoczne ślady ostrzału


Medytacja - dlaczego tak nagły koniec?


Panzer tylko tak potrafi nosić na rękach :P


Powycieczkowy tatuaż

Kryterium uliczne w Ostrowi Maz.

Niedziela, 5 maja 2013 · Komentarze(2)
Nie startowałam do tej pory w żadnych zawodach i nie zamierzam, ale kibicowanie jest ok. Można sobie pokrzyczeć do woli, adrenalina też jakaś jest kiedy startują znajomi, no i patrzeć jak inni wypruwają flaki, a osobiste flaki mają się ok - jest miło.

Wybraliśmy się (ja, netka, panzer, jojas, domuradzik), żeby pokibicować domuradzikowi. Miał to być jego pierwszy start - takie sprawdzenie silnej woli na dwa dni przed maturą :)

Mnie od wczoraj nicniechcenie nie przeszło, więc też potrzebowałam silnej woli, żeby wsiąść na rower, ruszać nogami i przekonywać siebie, że mam z tego przyjemność. Jednak perspektywa samotnikowania w domu była mniej atrakcyjna niż wycieczka w fajnym towarzystwie. Miłe towarzystwo nie wpłynęło jednak na lepsze kręcenie zniechęconych do pedałowania nóg moich. Ciągle mi się nie chciało, a górki jakieś na drodze były, więc wyczeczkowanie na rowerze szło mi jak panzer, gdy proszę go o coś pierwszy raz ;)

Suma sumarum - do Ostrowi i z powrotem dojechałam. Pokrzyczałam (nawet niekoniecznie dopingująco, kiedy jakiś pijaczyna wtargnął pod koła ścigantów). Nikogo nie pobiłam, chociaż chęć była.

Napisałabym jeszcze o Netce, która zamiaru startować nie miała, jednak wystartowała; wylądowała w krzakach pokancerowana i zdobyła II miejsce - ale mi się nie chce :)


Panzer i strażacy w Czerwinie


Młody zerwał łańcuch. Jojas się brudził :)


Jojas z aparatem uchwycony


Ściganci 1


Netka na zakręcie


Netka po zakręcie ;)


Ściganci 2


Adrian Bąbel Młody ciśnie:)


Bąbel po wyścigu, ale przed maturą jeszcze

Góreczki upartej Netki :)

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 1 plus, trening
Netka z uporem Netki ciągnęła mnie i panzera na górki do Łomży. Oczywiście miała coś do kupienia łomżyńskim "centrum handlowym", ale na pewno był to tylko przypadek, że właśnie te, a nie "różańskie" górki jej się marzyły :D

Mnie jeździć się dziś nie za bardzo chciało, więc po głębszym przemyśleniu opcja jazdy samochodem - zamiast rowerem - odpowiadała mi jak najbardziej. Panzerowi odpowiadały raczej górki w Różanie, ale Netka kazała mi go przekonać, więc przekonałam ;)

Samochodem dotelepaliśmy się do Łomży. W spodenkach z pampersami wtelepaliśmy się do galerii handlowej, żeby Netka zakupom mogła uczynić zadość.

... a potem już normalnie, czyli w końcu na rowerach, zaczęliśmy się poruszać ..., ale jak mi się nie chciało. Jeszcze czuję to niechcenie :D

Zanim jednak zaczęliśmy się rozkręcać (po 18 km w Jedwabnem), Netka powiedziała, że wracamy. Chociaż jechać mi się nie chciało, zdziwiłam się nagłą chęcią zrobienia w tył zwrotu.

Z powrotem nic się nie zmieniło: nadal mi się nie chciało, górki dokładnie te same, no może panzer szybciej jechał i kręcił w tę i z powrotem.

Hmmm ... pomimo misięniechcenia i pewnej monotonii w tę i we tę trasy - było miło i "wycieczka się udała":)

Na koniec żołądki dostały pyszne przekąski w fajnej restauracji "Retro".


... wg Netki najładniejszy budynek w miejscowości

... ja wolałam "nie wywoływać wilka z lasu", bo latka swoje mam :)

taka sobie uliczka

Kościół w Jedwabnem

Panzer pędzący z góry, którą aparat zwalcował

Retro rowerek w RETRO

Cholerne psy :/, a ich właściciele to ... (w miejsce kropek wstaw najbardziej niecenzuralne słowo, jakie przychodzi Ci na myśl)

Piątek, 3 maja 2013 · Komentarze(3)
Nie dość, że zostałam wyeksmitowana z domu, bo "faceci" chcieli pogadać bez baby? Nie dość, że padał deszcz i wiatr wiał? Nie dość, że wczoraj na drogę wylazła mi bestia i przeszkodziła dojechać do celu?

Nie dość, że samochody traktowały mnie jak powietrze, w które można prysnąć kałużą, no bo co im zrobię?

Musiały jeszcze wałęsać się psy? ... Musiały? ... Nie można k***a zamknąć furtki, żeby wałęsały się po podwórku właściciela? Żeby jeszcze małe "ujadacze" były, ale nie - musiały to być wielkie, "niemieckie owczary". Chłopu "wolność w swoim domku". Jego psom wolność gdziekolwiek zawędrują, a mnie wk**w niebotyczny i siedzenie odłogiem w domu zostaje.

Nie mam słów na wyrażenie w****a :/, więc odreaguję staropolskim
piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip.

Miała być czwartkowa przejażdżka, ale ... przeszkodziły światła

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Na drugą (w tym roku) czwartkową przejażdżkę postanowiłam jechać. Próbowałam wyciągnąć Panzera, ale mimo gróźb, próśb i obietnic, że ... - nie dałam rady. Wolał męskie towarzystwo, cztery kółka i bunkry w Nowogrodzie. Zupełnie nie rozumiem dlaczego ;)

Pod sceną przy Kupcu siedziała spora grupka rowerzystów, więc zapowiadała się lajtowa jazda na czyimś kole.

Niestety na pierwszym skrzyżowaniu czerwone światło odcięło mnie, netkę i jojasa od reszty, i tak już zostało do końca wycieczki. Próbowaliśmy dogonić grupę, ale nadaremnie, bo nie bardzo wiedzieliśmy gdzie popedałowała.

Kiedy jojasowi rozpierniczył się łańcuch wiadomo było, że grupa sobie, a my sobie pojedziemy hen ...

Jojas zamiast chodnikiem dreptać jak na dostojnego pana przystało, zasuwał na rowerze niczym na hulajnodze ulicami, pomiędzy samochodami, jakby w ogóle braku łańcucha nie odczuwał.

Chciałam zrobić zdjęcie, ale niestety moje synapsy nie stykały za bardzo widząc "biegnącego" na rowerze jojasa. Były w głębokim szoku. To jedyne wytłumaczenie na to, że zapomniałam jak robi się zdjęcia.

Po "biego-rowerowej" akcji jojas łańcuch skuł, netka wyżarła galaretkę, ja zawstydziłam się "domowym bałaganem" i pojechalismy na wycieczkę :)

... to była najlepsza czwartkowa przejażdżka, na której byłam :)

... w sumie powinnam podziękować organizatorom, że naszą trójkę zostawili :D


Jojas ładuje rowerową tajną broń ;)

Jojas trafia w ...

Jojas wypatrzył KANADYJSKIEGO bobra w rzece. My widziałyśmy tylko wodę :)

W pogoni za bobrem :D

A może to nie bóbr, tylko grzyby "wyrośli"?

W gonitwie za zachodzącym słońcem, które netka chciała wziąć w garść, ale słońce się wypięło i zaszło ... trafiliśmy na bezdroża. Jojas mówił, że to pomysł nie za bardzo, ale my, że i owszem i jechaliśmy w piachu po kolana. Panzer był tym zachwycony :D. Dzień wcześniej wyczyścił mi napęd w Sidarce.

Skoro słońca nie udało się przydybać, "dybnęłyśmy" księżyc ;)

Przed pracą

Środa, 24 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Ostrołęka - Łęgi - Dąbrówka - Grale - Kadzidło - Tatary - Lelis - Ostrołęka

"Ciekawe gdzie jedziemy?" - podrapał się w głowę Panzer kiedy byliśmy sporo km od domu. Na co ja chciałam wracać, bo wycieczkowaliśmy przed moją pracą, a spóźnić się ani chciałam, ani mogłam.

"Zaręczam, że zdążysz" - stanowczo powiedział Szemek. Ze stanowczością nie ma co dyskutować, nawet jeśli w głowie kłębią się wątpliwości i wizje "co będzie, jeśli ...?"

Jechaliśmy więc sobie pod wiatr ze średnią żółwia - najpierw znanymi drogami, potem jakąś trasą, którą ja może jechałam (ale i tak nie pamiętam), a Przemek jeszcze nie jechał - chyba.

Dla mnie wszystkie drogi (oprócz drogi na Goworowo) wyglądają tak samo, ale jeśli Panzer mówi, że nie za bardzo wie gdzie jest i zastanawia się czy włączyć GPS - to znaczy, że niedaleko Ostrołęki jest jeszcze coś do odkrycia.

Szkoda, że mieliśmy tam mało czasu, bo było naprawdę pięknie. Zachciało nam się nawet rannych "treningów". Jednak jak znam nas trochę, to raczej będziemy "komarzyć" pod kołdrą, a na rowerach o szóstej rano będą "pedałowały" tylko nasze marzenia.

... ale kto wie? może pokonamy kiedyś lenia i wyruszymy bladym świtem w siną dal ...?




Panzerny Leniwiec

... ja

rowery nasze dwa

gdzieś ...

... prawdopodobnie w stronę Kadzidła (okazało się, że tak :)

Ojejuńciu! Wykończył mnie dystansik.

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria solo, trening
Dystans do pracy żaden, ale ... nie dziś. Dziś czuję go w kolanach :(
Wszystkiemu winien wiatr. Osłabił mi wolę walki niemal do zera.

Pasztet podlaski nie podjechał 13-nastki

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Nieśpiesznie, niedzielnym popołudniem, wybraliśmy się do Różana na 13-nastkę. Niekoniecznie miałam zamiar podjechać, bo czas nie po temu za bardzo był ... ale myślałam, że jak zachce mi się wjechać, to wjadę - bo mogę.

Guzik! Zachciało się, ale zdjęcie najpierw zrobić, a potem na pedał i do góry przeć, a tu ściana. Z góry wataha "młodych wilków" szczerzyła kły w śmiechu, że baba w kasku na rowerze na "ich różańską trzynastkę chce wjechać", z boku matka do dziecka krzyczała: "patrz, chyba nie wjedzie" - no i kurna NIE WJECHAŁAM!

Dzień wcześniej niemal obraziłam się na Panzera, że nazwał mnie Pasztetem Podlaskim, ale MIAŁ RACJĘ. Tylko pasztety (Domuradziki i jojasy) nie podjeżdżają tej trzynastki :) Wlazłam więc z rowerem na ową "góreczkę" jak ostatni patałach.

No, ale za to wycieczka była cudowna. Nawet to, że wiał spory wiatr nie przeszkadzało, bo Przemek cały czas jechał z przodu i zasłaniał mnie swoimi "jeszcze" męskimi barami (dzień później przekonałam się, że te same bary bez włosów na nogach do pary, ujmują prawie 100% z męskości :P)

Neśpiesznym tempem, ze sporą ilością posiadówek - porowerowaliśmy trochę w Panzerteamie :) - to lubię!