Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:822.35 km (w terenie 3.00 km; 0.36%)
Czas w ruchu:35:44
Średnia prędkość:23.01 km/h
Maksymalna prędkość:49.50 km/h
Maks. tętno maksymalne:188 (94 %)
Maks. tętno średnie:157 (78 %)
Suma kalorii:4456 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:43.28 km i 1h 52m
Więcej statystyk

Stare pojazdy ... dobre są, że nie są młode :)

Sobota, 27 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Wycieczka zaplanowana na jutro, dziś miała być króciusieńka przejażdżka, żeby pooglądać stare samochody na zlocie ich miłośników i użytkowników.

Kiedyś miałam okazję jeździć "rekinem", który był moim równolatkiem i stwierdzam, że jazda czymś takim do komfortowych nie należy - szczególnie na bezdrożach, gdzie zawieszenie haczy o wszystko możliwe i niemożliwe wydaje się dobrnięcie do celu.

... no, ale pooglądać można ...

Pojechaliśmy więc z Młodym pooglądać. Do oglądania było całe mnóstwo kilku samochodów i ciut więcej motocykli jak z filmu o pancerniakach.



Panzer - koneser staroci (antykami dla bardziej kulturalnych zwanymi)- zaglądał ciekawie do środka, jakby się chciał przekonać czy odnowiona karoseria zapowiada komfortową jazdę :D



... ja wiem, że wypacykowanie na zewnątrz, pozostaje tylko na zewnątrz, a reszta, to ... swoje lata ma :P



Nie mniej jednak ... taki trabancik ... cóż mu zarzucić można? Panzer lubi trabanciki :D





Gdyby lubić przestał, to ... numer tutaj, na BS, dla niego na wszelki wypadek zostawiam :)



W razie wyższej potrzeby zawsze można liczyć na sprzęt cięższy ;)


Póki co jednak, rad nie rad, rower mój na 4-te piętro taszczy, żeby po trudach lajtowej wycieczki posilić się pysznymi kopytkami ulepionymi rekami KOCHANEJ teściowej :)

Miała być czwartkowa przejażdżka, ale ... przeszkodziły światła

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Na drugą (w tym roku) czwartkową przejażdżkę postanowiłam jechać. Próbowałam wyciągnąć Panzera, ale mimo gróźb, próśb i obietnic, że ... - nie dałam rady. Wolał męskie towarzystwo, cztery kółka i bunkry w Nowogrodzie. Zupełnie nie rozumiem dlaczego ;)

Pod sceną przy Kupcu siedziała spora grupka rowerzystów, więc zapowiadała się lajtowa jazda na czyimś kole.

Niestety na pierwszym skrzyżowaniu czerwone światło odcięło mnie, netkę i jojasa od reszty, i tak już zostało do końca wycieczki. Próbowaliśmy dogonić grupę, ale nadaremnie, bo nie bardzo wiedzieliśmy gdzie popedałowała.

Kiedy jojasowi rozpierniczył się łańcuch wiadomo było, że grupa sobie, a my sobie pojedziemy hen ...

Jojas zamiast chodnikiem dreptać jak na dostojnego pana przystało, zasuwał na rowerze niczym na hulajnodze ulicami, pomiędzy samochodami, jakby w ogóle braku łańcucha nie odczuwał.

Chciałam zrobić zdjęcie, ale niestety moje synapsy nie stykały za bardzo widząc "biegnącego" na rowerze jojasa. Były w głębokim szoku. To jedyne wytłumaczenie na to, że zapomniałam jak robi się zdjęcia.

Po "biego-rowerowej" akcji jojas łańcuch skuł, netka wyżarła galaretkę, ja zawstydziłam się "domowym bałaganem" i pojechalismy na wycieczkę :)

... to była najlepsza czwartkowa przejażdżka, na której byłam :)

... w sumie powinnam podziękować organizatorom, że naszą trójkę zostawili :D


Jojas ładuje rowerową tajną broń ;)

Jojas trafia w ...

Jojas wypatrzył KANADYJSKIEGO bobra w rzece. My widziałyśmy tylko wodę :)

W pogoni za bobrem :D

A może to nie bóbr, tylko grzyby "wyrośli"?

W gonitwie za zachodzącym słońcem, które netka chciała wziąć w garść, ale słońce się wypięło i zaszło ... trafiliśmy na bezdroża. Jojas mówił, że to pomysł nie za bardzo, ale my, że i owszem i jechaliśmy w piachu po kolana. Panzer był tym zachwycony :D. Dzień wcześniej wyczyścił mi napęd w Sidarce.

Skoro słońca nie udało się przydybać, "dybnęłyśmy" księżyc ;)

Po pracy :)

Środa, 24 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Nocna jazda miała być do Lelisa, ale niestety na drodze stanęła chmara psów i trza było zmienić plany.

Zmieniłyśmy (ja i Netka) je na ścieżki dziurawe jak ser. Gdyby nie one, chyba zasnęłabym na rowerze i nie dlatego, że "opowieściom" harpaganowym cokolwiek brakowało :).

Chyba pełnia (albo prawie pełnia) dobrała się do mnie i zrobiła ze świadomości obszar niezdobyty jedną przytomną myślą. Czułam się jak marionetka pociągana za sznurki. Czem prędzej chciałam wracać do domu, żeby wskoczyć prosto do łóżka i senności swojej uczynić zadość.

Na drodze do łóżka stanęły jednak porozrzucane pudła panzerniaka. Zrobił to na pewno specjalnie, żeby opóźnić lądowanie bezwładnej niemal mnie w ciepłych pieleszach.

Skoro ustaliłam, że specjalnie. Wysłałam wiadomość do mózgu, który ostatkiem sił wymamrotał: "PANZEROWI należy się Z*eb!" Wykrzesałam ostatki energii (nie mogłam przecież zawieść ślubnego) i uczyniłam krzyk o pudła pod nogami, rozpierniczyłam co było do rozpierniczenia i opierniczenia, i położyłam się grzecznie spać :)



Przed pracą

Środa, 24 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Ostrołęka - Łęgi - Dąbrówka - Grale - Kadzidło - Tatary - Lelis - Ostrołęka

"Ciekawe gdzie jedziemy?" - podrapał się w głowę Panzer kiedy byliśmy sporo km od domu. Na co ja chciałam wracać, bo wycieczkowaliśmy przed moją pracą, a spóźnić się ani chciałam, ani mogłam.

"Zaręczam, że zdążysz" - stanowczo powiedział Szemek. Ze stanowczością nie ma co dyskutować, nawet jeśli w głowie kłębią się wątpliwości i wizje "co będzie, jeśli ...?"

Jechaliśmy więc sobie pod wiatr ze średnią żółwia - najpierw znanymi drogami, potem jakąś trasą, którą ja może jechałam (ale i tak nie pamiętam), a Przemek jeszcze nie jechał - chyba.

Dla mnie wszystkie drogi (oprócz drogi na Goworowo) wyglądają tak samo, ale jeśli Panzer mówi, że nie za bardzo wie gdzie jest i zastanawia się czy włączyć GPS - to znaczy, że niedaleko Ostrołęki jest jeszcze coś do odkrycia.

Szkoda, że mieliśmy tam mało czasu, bo było naprawdę pięknie. Zachciało nam się nawet rannych "treningów". Jednak jak znam nas trochę, to raczej będziemy "komarzyć" pod kołdrą, a na rowerach o szóstej rano będą "pedałowały" tylko nasze marzenia.

... ale kto wie? może pokonamy kiedyś lenia i wyruszymy bladym świtem w siną dal ...?




Panzerny Leniwiec

... ja

rowery nasze dwa

gdzieś ...

... prawdopodobnie w stronę Kadzidła (okazało się, że tak :)

Ojejuńciu! Wykończył mnie dystansik.

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria solo, trening
Dystans do pracy żaden, ale ... nie dziś. Dziś czuję go w kolanach :(
Wszystkiemu winien wiatr. Osłabił mi wolę walki niemal do zera.

Z "łysym" Panzerem po pracy rekreejszyn

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Trochę wiało kiedy wracałam z pracy, więc ochoty zbytniej nie miałam, żeby wskakiwać w rowerowe ciuchy, ale ..., żeby nie "spasztetnieć" bardziej wyciągnęłam Paznerniaka i pojechaliśmy tam, gdzie on już dziś był, a mnie się chciało, bo dawno nie byłam.

Pogoda śliczna (gdyby nie wiatr - byłaby cudowana). Światło przepiękne. Ciepłe. Długie cienie. Słońce jak pomarańczowy odyniec nad tyłeczkiem Panzera. Cud, miód, tylko Łomży miodowej brakowało do pełni szczęścia :)

ODWOŁUJĘ CO PRZED CHWILĄ NAPISAŁAM !!!

Przed chwilą zobaczyłam Pznzera w łysej krasie i stwierdzam, że zgrzewka miodowej by się przydała, żeby zneutralizować szok jakiego doznałam!!!

Co on ze sobą ku**a zrobił? Palma mu odbiła i wyrosła zamiast mózgu i tego co zazwyczaj rośnie na MĘŻCZYŹNIE.

Na wycieczce nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, że to co widzę, to jeszcze nie to co zobaczę i dlatego minęła sielsko-anielsko z delektowaniem się wieczornym słońcem i wiosennym ciepłem.


Panzer oświecony



Cmentarz żołnierzy niemieckich z I wojny światowej w Zapiecznych

Krzyż, przy którym "urządzono" cmentarz

Pasztet podlaski nie podjechał 13-nastki

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Nieśpiesznie, niedzielnym popołudniem, wybraliśmy się do Różana na 13-nastkę. Niekoniecznie miałam zamiar podjechać, bo czas nie po temu za bardzo był ... ale myślałam, że jak zachce mi się wjechać, to wjadę - bo mogę.

Guzik! Zachciało się, ale zdjęcie najpierw zrobić, a potem na pedał i do góry przeć, a tu ściana. Z góry wataha "młodych wilków" szczerzyła kły w śmiechu, że baba w kasku na rowerze na "ich różańską trzynastkę chce wjechać", z boku matka do dziecka krzyczała: "patrz, chyba nie wjedzie" - no i kurna NIE WJECHAŁAM!

Dzień wcześniej niemal obraziłam się na Panzera, że nazwał mnie Pasztetem Podlaskim, ale MIAŁ RACJĘ. Tylko pasztety (Domuradziki i jojasy) nie podjeżdżają tej trzynastki :) Wlazłam więc z rowerem na ową "góreczkę" jak ostatni patałach.

No, ale za to wycieczka była cudowna. Nawet to, że wiał spory wiatr nie przeszkadzało, bo Przemek cały czas jechał z przodu i zasłaniał mnie swoimi "jeszcze" męskimi barami (dzień później przekonałam się, że te same bary bez włosów na nogach do pary, ujmują prawie 100% z męskości :P)

Neśpiesznym tempem, ze sporą ilością posiadówek - porowerowaliśmy trochę w Panzerteamie :) - to lubię!