Z GjwsD w terenie ...
Środa, 13 lipca 2011
· Komentarze(3)
Kategoria takie sobie rowerowanie, GjwsD, 1 plus
Mój Czarnuch w terenie zachowuje się nie najgorzej. Mimo dosyć cienkich opon jakoś udaje mi się pokonywać piachy. Dziś jestem dumna z przejechania dosyć długiego, piaszczystego kawałka drogi. Zawzięłam się i nie zsiadłam. Dałam radę - jak to mówi "wujcio" Octane.
Ale ... pod górki wyższe nieco - KATASTROFA! Rower kręci się w miejscu i staje dęba. Za duże i za cienkie koła, za mało agresywne opony! No cóż! Czarnuch to tylko cross, więc cudów nie będzie. Poza tym ja nie harpagan leśny, chociaż dziś całkiem nieźle sobie radziłam. Lubię jeździć po szyszkach, trawie, mchu i innych badylach, które wkręcają mi się w szprychy, a dziś wkręciły mi się prawie w oko. Gdybym szybciej jechała, byłoby cholernie nieciekawie. Jechałam jednak wolniej. Było ciekawie, chociaż trochę za wolno.
Szukaliśmy w lesie górek i zatrzymywaliśmy się chyba z 1500 razy.W sumie nie zmęczyłam się w ogóle, mimo ogólnego braku kondycji.
Jadąc ostatnio z Przemidorkiem czułam się jak ostatnia stara baba zapindalająca na mule ospałym jak stado leniwców. Dziś mułowatości nie czułam.
Wniosek:
- albo Przemidorek jest dla mnie za szybki;
- albo dziś jechałam ze starszymi od siebie :D;
- albo wypracowałam kondycję, nad którą nie pracowałam;
- albo niesamowicie dobrze jeżdżę w terenie i powinnam startować w zawodach, żeby nie zmarnować ogromnego talentu, którym obdarzyły mnie niebiosa :D
Osobiście wariant ostatni najbardziej mi odpowiada, bo jak na siebie z boku patrzę, to widzę taki talent i zarąbistą (żeby nie było, że zajebistą, bo to wyświechtane ustami tłumu),jedyną i niepowtarzalną babkę, która nie tylko zamulać umie, ale wie co w trawie piszczy i sama się za sobą ogląda z zachwytem :D ...
... no ... jakby tu nieskromnie zakończyć ten wpis?
... no tak zakończę, a co (proszę "czytać" w wersji femine)?:
... i nie tylko SIĘ :)Pomidorki jeszcze. Świeże, soczyste, czerwone, z odrobiną czosnku, duuuuuuuużą ilością cebuli, oliwek i koniecznie podane z "rzetelną powagą" :)
Ale ... pod górki wyższe nieco - KATASTROFA! Rower kręci się w miejscu i staje dęba. Za duże i za cienkie koła, za mało agresywne opony! No cóż! Czarnuch to tylko cross, więc cudów nie będzie. Poza tym ja nie harpagan leśny, chociaż dziś całkiem nieźle sobie radziłam. Lubię jeździć po szyszkach, trawie, mchu i innych badylach, które wkręcają mi się w szprychy, a dziś wkręciły mi się prawie w oko. Gdybym szybciej jechała, byłoby cholernie nieciekawie. Jechałam jednak wolniej. Było ciekawie, chociaż trochę za wolno.
Szukaliśmy w lesie górek i zatrzymywaliśmy się chyba z 1500 razy.W sumie nie zmęczyłam się w ogóle, mimo ogólnego braku kondycji.
Jadąc ostatnio z Przemidorkiem czułam się jak ostatnia stara baba zapindalająca na mule ospałym jak stado leniwców. Dziś mułowatości nie czułam.
Wniosek:
- albo Przemidorek jest dla mnie za szybki;
- albo dziś jechałam ze starszymi od siebie :D;
- albo wypracowałam kondycję, nad którą nie pracowałam;
- albo niesamowicie dobrze jeżdżę w terenie i powinnam startować w zawodach, żeby nie zmarnować ogromnego talentu, którym obdarzyły mnie niebiosa :D
Osobiście wariant ostatni najbardziej mi odpowiada, bo jak na siebie z boku patrzę, to widzę taki talent i zarąbistą (żeby nie było, że zajebistą, bo to wyświechtane ustami tłumu),jedyną i niepowtarzalną babkę, która nie tylko zamulać umie, ale wie co w trawie piszczy i sama się za sobą ogląda z zachwytem :D ...
... no ... jakby tu nieskromnie zakończyć ten wpis?
... no tak zakończę, a co (proszę "czytać" w wersji femine)?:
... i nie tylko SIĘ :)Pomidorki jeszcze. Świeże, soczyste, czerwone, z odrobiną czosnku, duuuuuuuużą ilością cebuli, oliwek i koniecznie podane z "rzetelną powagą" :)