Z GjwsD do Łątczyna
Piątek, 15 lipca 2011
· Komentarze(0)
W końcu trochę na rowerze. Ledwo zdążyłam na zbiórkę. Miałam pięć minut na wskoczenie w rowerowe wdzianko i dojechanie do spotkaniowej ławeczki. Oczywiście gdyby zbierający się przy ... łaskawie na mnie nie zaczekali, nie zdążyłabym.
Praktycznie jechałam cały czas na kole, ale mimo wampirowania cieszę się z dzisiejszego rowerowania. Byłam już na głodzie, a drugi, klujący się aktualnie nałóg, nie daje rady zastąpić roweru.
Brak halnego + piękne niebo + zachód + spokój + niezłe tempo + brak zadyszki + piwo na deser = zaspokojenie głodu:). Chcę tak jeszcze.
Słońce proszę, proszę bądź i całe serce włóż, żeby jazda z Tobą była na zabój, od wschodu do zachodu, a w nocy najlepsza, bo bez zbędników!
Praktycznie jechałam cały czas na kole, ale mimo wampirowania cieszę się z dzisiejszego rowerowania. Byłam już na głodzie, a drugi, klujący się aktualnie nałóg, nie daje rady zastąpić roweru.
Brak halnego + piękne niebo + zachód + spokój + niezłe tempo + brak zadyszki + piwo na deser = zaspokojenie głodu:). Chcę tak jeszcze.
Słońce proszę, proszę bądź i całe serce włóż, żeby jazda z Tobą była na zabój, od wschodu do zachodu, a w nocy najlepsza, bo bez zbędników!