Wyhodowałam mięczaka
Sobota, 10 września 2011
· Komentarze(2)
Kategoria 1 plus, powyżej 100 km, trening
Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło.
Brak kondycji,bo nie jeżdżę - rozumiem.
Górki podczas zdechłej kondycji wyrastające w niebotyczne szczyty - rozumiem.
Umieranie z pełnym żołądkiem - rozumiem.
Spowalnianie całej grupy - trochę mniej rozumiem, ale wybaczam.
NO, ALE ŻEBY BECZEĆ POD GÓRKĘ JAK OSTATNIA BABA -TEGO ZROZUMIEĆ NIE MOGĘ!!!
Właściwie to nie beczałam, ale łzy płynęły ciurkiem. Myślałam, że twardsza jestem. Zawieje, zamiecie i mrozy przeżyłam i nie wymiękłam ze skorupy, a tu znienacka takie nic dobrało mi się do tyłka.
Oponkę wyhodowałam, jak sobie obiecałam, a z nią osobistego rowerowego mięczaka. No, ale zima idzie, więc sezon niedługo się zacznie. Mam nadzieję, że z jego początkiem nie skończę się po raz drugi.
Brak kondycji,bo nie jeżdżę - rozumiem.
Górki podczas zdechłej kondycji wyrastające w niebotyczne szczyty - rozumiem.
Umieranie z pełnym żołądkiem - rozumiem.
Spowalnianie całej grupy - trochę mniej rozumiem, ale wybaczam.
NO, ALE ŻEBY BECZEĆ POD GÓRKĘ JAK OSTATNIA BABA -TEGO ZROZUMIEĆ NIE MOGĘ!!!
Właściwie to nie beczałam, ale łzy płynęły ciurkiem. Myślałam, że twardsza jestem. Zawieje, zamiecie i mrozy przeżyłam i nie wymiękłam ze skorupy, a tu znienacka takie nic dobrało mi się do tyłka.
Oponkę wyhodowałam, jak sobie obiecałam, a z nią osobistego rowerowego mięczaka. No, ale zima idzie, więc sezon niedługo się zacznie. Mam nadzieję, że z jego początkiem nie skończę się po raz drugi.