Wyhodowałam mięczaka

Sobota, 10 września 2011 · Komentarze(2)
Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło.
Brak kondycji,bo nie jeżdżę - rozumiem.
Górki podczas zdechłej kondycji wyrastające w niebotyczne szczyty - rozumiem.
Umieranie z pełnym żołądkiem - rozumiem.
Spowalnianie całej grupy - trochę mniej rozumiem, ale wybaczam.

NO, ALE ŻEBY BECZEĆ POD GÓRKĘ JAK OSTATNIA BABA -TEGO ZROZUMIEĆ NIE MOGĘ!!!

Właściwie to nie beczałam, ale łzy płynęły ciurkiem. Myślałam, że twardsza jestem. Zawieje, zamiecie i mrozy przeżyłam i nie wymiękłam ze skorupy, a tu znienacka takie nic dobrało mi się do tyłka.

Oponkę wyhodowałam, jak sobie obiecałam, a z nią osobistego rowerowego mięczaka. No, ale zima idzie, więc sezon niedługo się zacznie. Mam nadzieję, że z jego początkiem nie skończę się po raz drugi.

Komentarze (2)

Boże i jeszcze w jakim tempie

mnie musieliby do kroplówki (miodowej) podłączyć :)

surf-removed 23:33 czwartek, 15 września 2011

eeee, nie wierzę
ciurkiem... nie możliwe

Kobieto Ty sieknełaś setkę z okładem, i jeszcze marudzisz :)

surf-removed 23:32 czwartek, 15 września 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa onieo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]