Praca i nieprzewidywalni rowerzyści

Wtorek, 14 maja 2013 · Komentarze(1)
Wyjeżdżając z domu rowerem, nie wiem dlaczego, ale zawsze mam wrażenie, że się spóźnię :)

Wyjeżdżam później niż autobus, którym zazwyczaj jeżdżę. Muszę jechać ścieżkami rowerowymi, po których jeżdżą ludziki z taką koordynacją, że nigdy nie mam pewności czy przejadą obok mnie, czy trafią prosto we mnie.

Jeśli jedzie pani, starsza ode mnie, na składaku telepaku i trzepie się na boki, to zwalniam, wypinam się i czekam, aż rower kobiety zdecyduje którędy chce jechać. Jeśli jednak z przeciwnej strony pedałuje młody - niczego sobie - mężczyzna i widzę, że mnie widzi, to zakładam, że dobrze widzę. Okazuje się nierzadko, że to błędne założenie. Gdybym nie moje nagłe hamowanie, facet wjechałby prosto we mnie.

Równie nieprzewidywalne jak faceci, którzy na pierwszy rzut jadą ok, są roztrzepotane rozmową panienki. Jadą całą ścieżką, raz z prawej, raz z lewej strony i czują się jak księżniczki, którym trzeba chyba wyparować z drogi, bo zamiaru ustąpienia ścieżki nie mają. Czasem mam ochotę wjechać w takie "blond" stadko, ale szkoda mi roweru.

O pieszych na ścieżkach rowerowych nawet nie będę wspominała :D Sama też mam grzechy na sumieniu, bo zdarza mi się jeździć po chodniku.

Komentarze (1)

Jazda krajówką z ruskimi tirami, to małe piwko w porównaniu z tym hardcorem, który opisałaś.

Ostatnio jadąca przede mną pani, dała po hamulcach na samy środku ścieżki rowerowej, bo jej komóra zadzwoniła w kieszeni. No i niestety nie wyrobiłem się i palnąłem w pani rowerek, dobrze, że po niej nie przejechałem.

surf-removed 18:05 środa, 15 maja 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ceobi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]