Lajtowo, bez kasku, ze zwichniętym stawem

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Miała być krótka, przyjemna przejażdżka na obiad do bratowej. Wyciągnęłam na nią przyjaciółkę, która od rowerów trzyma się z daleka, ale zaufała mi, że BĘDZIE MIŁO i wsiadła na dwa koła.

Jechałyśmy zabójczym tempem 17-18 km/h, bo Marzen chciała rozłożyć siły na 13 km trasę :D. Nie jeżdżę szybko, ale jazda z taką prędkością była niezłym ćwiczeniem na cierpliwość. Tym bardziej, że byłam spóźniona na obiad o ponad godzinę.

Obiad stygł. Marzena ścigała się ze ślimakiem (kto wolniej?). Ja podczas jazdy poprawiałam klocki hamulcowe i ... skończyła się lajtowa przejażdżka.

Potem Marzen leżała na jezdni z dziwnie wykręconą ręką i nie dała się dotknąć. Linka hamulcowa Czarnucha była za klockiem hamulcowym Lostpearl, więc musiałam jednocześnie podnosić dwa rowery, żeby nie przygniotły koleżanki i ... totalnie nie wiedziałam co robić.

Na szczęście pomogły nam przejeżdżające kobiety. Wezwały pogotowie. Usztywniły dziwnie zgiętą rękę. Zabrały (nie wiem dokąd) mojego Czarnucha, na którym jechała Marzena i pojechały. One do domu, Marzena do szpitala, a ja na zdezelowanej Lost nie na obiad, tylko na SOR. Oczywiście zanim wsiadłam na rower musiałam potraktować tylne koło kilkoma kopniakami, żeby dało się jechać.

Takim oto sposobem załatwiłam koleżance miesięczne przedłużenie urlopu (zwichnięty i nastawiony staw łokciowy wymagający rehabilitacji), a sobie uziemienie wszystkich dwóch rowerów. Lost stoi z ósemką na tylnym kole, a Czarnuch nie wiem nawet gdzie i w jakim stanie, a jutro (w niedzielę) czasówka ... Nie miałam się ścigać, ale chciałam być :(

Podsumowanie:
- Lekarka z SOR-u powiedziała, że rowerowanie to niebezpieczne zajęcie;
- Będę ostatnią oślicą, a nie tylko ostatnią w łańcuchu pokarmowym, jeśli jeszcze raz wsiądę na Lost bez kasku (a wsiądę pewnie);
- Ne powinnam więcej z Marzeną wybierać się na wycieczki, bo ponoć do 3 razy sztuka, a: raz - ciemno, bez latarki, na tatrzańskim szlaku z oddechem niedźwiedzia na plecach; dwa - na zgubionym szlaku w asyście piorunów; trzy - lajtowo na SORze.
- JA CHCĘ MOJE ROWERY !!!

Komentarze (2)

Sumienie mi powoli zanika ;) Koleżance wszyscy mówią, że powinna mi dziękować za przedłużenie urlopu. Ale co prawda, to prawda z tą dupą i tyłem :)

lostpearl 10:35 czwartek, 25 sierpnia 2011

o shit, dałaś czadu, teraz robaka, czy też sumienie, trzeba zalać, współczuje, i wiem jak się czujesz, też ostatnio pewną bikerkę w gips wsadziłem, po prostu jak mawia mój tato, jak się nie obrócisz, zawsze dupa z tyłu :)

surf-removed 22:13 środa, 24 sierpnia 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ezmys

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]