Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:1776.04 km (w terenie 6.00 km; 0.34%)
Czas w ruchu:73:33
Średnia prędkość:24.15 km/h
Maksymalna prędkość:57.40 km/h
Suma podjazdów:845 m
Maks. tętno średnie:115 (57 %)
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:118.40 km i 4h 54m
Więcej statystyk

W końcu 100 przekroczona

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komentarze(0)
Panzere zabrał mnie na traskę, którą niedawno "odkrył".

Nie zanosiło się, że zrobimy 100 km, bo po przejechaniu 4 włączył się Pancernemu leń, a i ja nie byłam zachwycona myślą o zrobieniu więcej niż 30 km. ... ale jakoś tak wyszło, że minęliśmy wszystkie drogi, które skrótem wiodły do domu i znaleźliśmy się na drodze, która w czasie II wojny światowej była linią frontu. Potem pod górkę, z górki i tak na zmianę zajechaliśmy do Różana. Zwiedziliśmy fort, który wybudowali Rosjanie, a podczas II wojny światowej bronili się w nim przed Niemcami Polacy (ponoć skutecznie).

W drodze powrotnej (tej samej, bo nie chcieliśmy dzielić drogi z TIR-ami) zmoczył nas deszcz, potem wysuszył wiatr, a na koniec dopadł nas ten sam leń, który odpuścił na początku.

Na deser zaserwowaliśmy sobie niedawne odkrycie - "Miętówkę" lubelską. Pycha, chociaż kondycja (nieodbudowana jeszcze) po niej zdycha.

Wyhodowałam mięczaka

Sobota, 10 września 2011 · Komentarze(2)
Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło.
Brak kondycji,bo nie jeżdżę - rozumiem.
Górki podczas zdechłej kondycji wyrastające w niebotyczne szczyty - rozumiem.
Umieranie z pełnym żołądkiem - rozumiem.
Spowalnianie całej grupy - trochę mniej rozumiem, ale wybaczam.

NO, ALE ŻEBY BECZEĆ POD GÓRKĘ JAK OSTATNIA BABA -TEGO ZROZUMIEĆ NIE MOGĘ!!!

Właściwie to nie beczałam, ale łzy płynęły ciurkiem. Myślałam, że twardsza jestem. Zawieje, zamiecie i mrozy przeżyłam i nie wymiękłam ze skorupy, a tu znienacka takie nic dobrało mi się do tyłka.

Oponkę wyhodowałam, jak sobie obiecałam, a z nią osobistego rowerowego mięczaka. No, ale zima idzie, więc sezon niedługo się zacznie. Mam nadzieję, że z jego początkiem nie skończę się po raz drugi.

Setka na relaks

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Tak, tak ... o to właśnie chodziło. Jazda, muzyka, byczenie na słońcu pępkiem do dołu i do góry, książka i myśli bez uwięzi: że już, że czas goni, że trzeba to i tamto. WOLNOŚĆ.

Poczułam znów tęsknotę za malowaniem. Chciałabym utytłać się w farbach, wdychać terpentynę i dokończyć obrazy, które zaczęłam 2 lata temu.

To było dobry, spokojny dzień - zdecydowanie w stronę słońca :)