Albo się przeziębiłam, albo odzwyczaiłam, albo ... Boli mnie prawie wszystko. Wczorajsze eksplorowanie ścieżek rowerowych zachęciło nas (mnie i Netkę) do sprawdzenia terenu. Stan dróg główniejszych - ok. Pobocze - jeszcze nie przystosowane do jazdy, Drogi poboczne - mokra ślizgawka - szczególnie po zmroku ... Ciepło - chociaż wieczorem ręce trochę chłodu złapały.
Mogłyśmy zrobić bardziej konkretny dystans, ale skusił nas barszczyk w Łdziskach. Do Łodzisk droga wydawała się całkiem przyzwoita, natomiast z powrotem - masakra. Mokro, ślisko i okropnie wolno. No, ale jeśli ma się oświetlenie, które nie spełnia swojej funkcji, czyli widzi się tyle co nic - to trzeba cieszyć się, że po barszczu barszczem się nie stało.
"Wiesz, dziś jest za ślisko" - bez sensu powiedziała Netka. "Szkoda" - powiedziałam ja. "Wiesz, nie ma jak omijać kałuż, samochody chlapią, może jutro?"- znów bez sensu powiedziała Netka "Hmmmmm, szkoda, no to jutro ... albo wiesz, ja pojadę sprawdzić i Ci powiem później, że można było jeździć" - powiedziałam mądrze ja. "Nie no, jak sprawdzisz i będzie dobrze, to ja teŻ dołączę" - w końcu mądrze powiedziała Netka.
Pojechałam. Sprawdziłam. Dało się jechać. Wstąpiłam po Netkę. Pojechałyśmy na objazd ostrołęckich ścieżek rowerowych.
Na ścieżkach trochę wody, trochę lodu, trochę wiatru (momentami bardzo silnego), trochę panów na składakach trochę wody z TIR-ów i sporo babskiego bla bla bla
Krążyłyśmy po ścieżkach jak dwa messerschmitt-y niezdecydowane gdzie powinno odbyć się lądowanie. Krążyłyśmy, krążyłyśmy i krążyłyśmy, aż słońce zaszło a my bez oświetlenia znalazłyśmy się na podmiejskiej drodze. Taaaaaa ... drodze! Na ślizgawce, tyle, że było ciemno i nie za bardzo wiedziałyśmy po czym jedziemy.
Poczułam się znów jak jakieś 2 lata temu, kiedy bez wyobraźni i żadnych zahamowań cieszyłyśmy się rowerwaniem jak głupi serem. Nieważna była pogoda, ważne było, że jest rower i chęć jechania. Jechałyśmy więc!
Coś z tamtej jazdy wróciło dziś. Znów poczułam, że kocham czarnucha, że jazda na oślep jest za....jefajna i że życie ma smak, ale żeby to wiedzieć, trzeba życie brać w garść i nigdy nie być obok.
... a i wszelkie znaki na ziemi i niebie mówią, że nie trzeba kończyć tego, co było dobre :)
Nocna jazda na kolarce, kiedy śliskie błoto i mgła utrudniają jazdę, to głupota do potęgi n-tej!!!
Biję się w piersi i przyznaję rację, choć z niechęcią, Panzerowi, który mówił, że jazda taka jest niebezpieczna.
Gdyby nie spotkanie oko w oko z TIR-em na rondzie, dzięki któremu mój pampers potencjalnie mógł podwoić swoją objętość, nie miałabym bladego pojęcia, że takie szopki mogą kończyć się rozwaleniem dupki. TIR mruknął na mnie groźnie, mimo, że to ja miałam na rondzie pierwszeństwo, ale kto bydlęciu zabroni? I od tego momentu cała siła ducha uleciała ze mnie zostawiając jakiegoś zawszonego tchórza zamiast ... Jechałam na końcu jak sierota ... a zapomniałam jeszcze dodać, że nie miałam oświetlenia, a była noc :). Znaczy miałam, ale tak jakbym nie miała, bo bateria była na zdechnięciu. Panzer, który światła miał w nadmiarze, jechał sobie na samym przodzie. Inni, którzy światło mieli, też nie byli z tyłu. Wobec tego taplałam się w błocie, o ślepocie i obiecywałam sobie, że nigdy więcej taplać się tak nie będę.
Wymiękam na starość widać. Jeszcze dwa lata temu, samotnie w nocy jeździłam ze słabszym oświetleniem po lodzie i mrozie, ale ... dziś mogę to włożyć między bajki i opowiadać wnukom (tylko czyim?).
Fun-u z jazdy nie było, ale przynajmniej TIR-a chodnikiem nie zostałam - dobre i to!
Moja siostra naprawdę nieźle jeździ. Zaskoczyła nas (mnie i panzera) swym widokiem tuż przed Ostrołęką, kiedy zakładaliśmy, że spotkamy się z nią niedaleko Goworowa. Biorąc pod uwagę to, że jechała na mocno posuniętym w latach i osprzęcie rowerze miejskim, na dodatek pod wiatr (a my wręcz przeciwnie) - należą się jej gratulacje.
Mnie też jechało się nie najgorzej. Mogę się czarować, że kondycja rośnie, ale tak naprawdę to tylko zmiana roweru. Jednak kolarka, to nie treking i jechać na niej można szybciej, nawet jeśli jest stara.
"A ja jestem proszę pana na zakręcie
Choć gdybym chciała bym się urządziła
Już widzę pieska bieska stół
Wystarczy żebym była mila" - A. Osiecka
No i się urządziłam ;) - I.P.-R.