Ne mam czasu na dłuższą jazdę, więc przy ławeczce podłączyłam się do GjwsD, która wyruszyła do Kruszewa. Kluczyliśmy tradycyjnymi drogami, którymi jechałam już nie raz, ale ciągle ich nie pamiętam. Może czas powrócić do gimnastyki mózgu, albo zainwestować w lecytynę?
Po jeździe ... pyszne lody, a przed ... Leonia wysłała list do Władka siedzącego przy PRL-owskim biurku, na którym niestety fajerwerki nie mogły wystrzelić, bo takie rzeczy, to tylko na filmach, w Erze (ale to już było) i po przyprawach :)
Pogoda na rower po 18.00 była wyśmienita. Na zbiórkowej ławeczce pojawiło się około 20 osób. Nie widziałam jeszcze takiego wysypu kalafiorowych głów. Miło było jechać w takim tłumie i zasuwać przez jakiś czas prawie 40 km/h.
Przekonałam się, że w dużej grupie jazda 30 km/h nie sprawia żadnych trudności. Wydaje się nawet zbyt wolna (średnia wyszła słaba, bo wcześniej żołwiłam po mieście).
Podczas jazdy moja lost wypadła z łańcucha i musiałam gonić grupę. Przydałby się jej, remont, a na pewno wymiana pedałów. Jeden skrzypi jak bieda w kącie, ale i tak kocham staruszkę, i nawet gdybym kupiła (marzenie) jakąś wypasioną karbonem nówkę sztukę, to sentyment pozostanie. Nie ma to jak babcia, na której zaczęła się moja przygoda z szosą.
"A ja jestem proszę pana na zakręcie
Choć gdybym chciała bym się urządziła
Już widzę pieska bieska stół
Wystarczy żebym była mila" - A. Osiecka
No i się urządziłam ;) - I.P.-R.