Wpisy archiwalne w kategorii

1 plus

Dystans całkowity:8233.23 km (w terenie 451.46 km; 5.48%)
Czas w ruchu:354:23
Średnia prędkość:21.78 km/h
Maksymalna prędkość:57.92 km/h
Suma podjazdów:1592 m
Maks. tętno maksymalne:191 (96 %)
Maks. tętno średnie:167 (83 %)
Suma kalorii:9334 kcal
Liczba aktywności:167
Średnio na aktywność:49.30 km i 2h 18m
Więcej statystyk

Tannenberg w Kamiance, czyli jakie powinny być lekcje historii

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(3)
Niedzielna jazda to brakującej kondycji ciąg dalszy. Znalazła się jednak druga przyczyna takiego stanu rzeczy, nie ma więc co ronić łez nad ostatnim miejscem w peletonie.

Czarnuch, który był moim zimowym kochankiem i nie wyobrażałam sobie życia bez niego, został bezczelnie zdeprecjonowany przez starą szosówkę. Nie łapię na niej formy, bo robię tyle kilometrów ile dziecko na komunijnym, ale kocham pozycję, w której ją dosiadam. Miód, malina i cud razem wzięte - to właśnie to co czuję do swojej pofrytkowej Lost. Całe szczęście, że poprzedni właściciel nie odkrył w niej perełki. Dzięki temu mogę mieć na własność ten uroczy, choć stary, rowerowy gracik :P

No ..., ale wczoraj Perła w domu stała, a Czarnuch zasuwał po piachu, błocie, korzeniach, trawie po pas i nieźle ukrytej pod tym wszystkim historii. Historii konkretnych ludzi, którzy kiedyś kochali się, kłócili, pili piwo i walcząc "za ojczyznę" zakończyli żywot w jakiejś polskiej wsi...Dziś politycy z zaprzyjaźnionych miast upamiętnili ich groby tablicą i kilkoma literami z analfabetu. Z tego samego, z którego korzystają szkolne podręczniki historii. Pokazują jakieś schematyczne mapki i wytłuszczone daty, a milczą o tym co ukryte pod ziemią, pod skórą. Milczą o sednie historii i bezczelnie dopracowują "fakty", przyczyny i skutki do opcji i koncepcji.

Nie lubię nadymanej historii, tak samo jak nadętych ludzi. Lubię historię opowiadaną przez zapaleńców. Nawet jeśli mieszają fakty z emocjami, to co? Lubię jeśli w ludziach żyje coś z tych ludzi, którzy żyli kiedyś. Nie tylko strategie,zwycięstwa i porażki wtedy się liczą, ale konkretny człowiek i jego ostatnie chwile.

To lubię i za to dziękuję. Ważne są tylko rzeczy ważne, resztę można wpakować tam gdzie słońce nie dochodzi, żeby wyszło z tym co wyjść musi ;)

Pępkiem do góry na łonie natury

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Stwierdzam u siebie totalny brak kondycji. Niedawno chwaliłam ciało swoje za niezłe działanie i chyba przechwaliłam. Sypię się. Chyba muszę chodzić z podręczną zmiotką w kieszeni i zmiatać to, co się ze mnie usypie, żeby nie zaśmiecać środowiska.

Niedawno pewna Ania mogła mi wsiąść co najwyżej na koło. Dziś to ja mogę ja w koło cmoknąć. Oj porażka, porażka i żenada ogromna, i na nieustający "pons" policzkowy jazda moja aktualna zasługuje.

Gdyby nie to, że pewne usprawiedliwienia jednak mam (zapuściłam jeden tłuszczowy wałek na brzuchu), to sieknęłabym sobie jakimś ślepakiem w głowę na otrzeźwienie.

No, ale skoro usprawiedliwienie jest, a w konkursie o złote reformy nie wystartowałam, to można było spokojnie poleżeć sobie z rzeczoną Anią i innymi szybciejeżdżącymi na zielonej trawce, pod brzózką, i pogadać blablalogicznie o dupie Maryni i Zdzisia pysiu.

Taki wyjazd pomiędzy nieustającym malowaniem pasków i dopieszczaniem dzieci był prawie lekiem na całe zło zostawania z zadyszką w tyle.

Dali i dziecięca gra "Piekło-Niebo"

Niedziela, 19 czerwca 2011 · Komentarze(3)
Jazda rowerem z prądem ledwo podłączonym. Muszę zadbać o dobre baterie :)
Upadek z mokrą głową na łóżko bez pościeli i pobudka o 5 nad ranem - świadczą, że muszę szukać baterii w sklepie dla słoni.

Niebo - przekonać się, że prawda daje wolność = piękno
Piekło - umierać bez zmartwychwstania po raz n-ty

Dali, deszcz i zimny prysznic

Sobota, 18 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Jazda w ciepłym deszczu - trochę wariactwa, dziecięctwa, wolności, trudnych tematów, ale ... - przyjemnie.

Potem embrion w łóżeczku wyłyżeczkowany przez frytkę zimnym prysznicem na świat, który na okrasę pierwszych minut zobaczył niebo bez gwiazd i śliczne, choć sztuczne, ognie płynące pod chmurami.

Potem noc i cisza przed burzą, ale ... i tak kocham deszcz :)

Huśtawka i Dali - odcinek 2

Sobota, 11 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Huśtawkowo, bo ...
...
zmienna pogoda,
już nie takam młoda,
więcej wody niż roweru,
zostań dłużej Przyjacielu,
a rozum na to ...
kręcisz - jedziesz,
przestajesz kręcić - stajesz,
albo w Endolandzie zostajesz

Jak kot z pęcherzem na trasie po "lasie" :)

Czwartek, 2 czerwca 2011 · Komentarze(9)
Nosiło mnie dziś (i w sumie nie przeszło)i ta energia musiała mieć gdzieś ujście. Ulotniła się ze mnie na piachach i zasuwaniu z rowerem pod górki, na które nie potrafiłam wjechać. Miło było, ale szybko znudziło mi się kręcenie w kółko po tej samej trasie.

Udało mi się złapać chwilę z ciałem moim osobistym w trawie i wywinąć orła przez ramę - co też spuściło resztę tego co mnie nosiło. W konsekwencji do domu wróciłam (łyśmy) ślimaczym tempem i nie zdążyłam na BIEGANIE, które to sobie obiecałam sprawdzić, po tym gdy ktoś powiedział mi, że mam figurę biegacza, a jeszcze bardziej po tym jak w Hajnówce na półmaratonie wcinałam niedobre mięso z dzika, hasałam przy muzyce i piłam piwo za friko, za jednego półmaratończyka, który musiał uciekać do domowych obowiązków.

W konsekwencji czego - kiedyś sprawdzę, czy mam talent do biegania :, żeby potem w takich imprezach uczestniczyć na własne konto.

Byłam na KaszebeRundzie. Przejechałam 225 km i nic. Zero zabawy. Każdy kolarz w swoją stronę, jakby najważniejsze było jechanie, a nie OKOLICZNOŚCI.

W stronę słońca

Środa, 1 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria 1 plus, GjwsD
Stęskniłam się za wolnością. Od jakiegoś czasu jeżdżę i nie widzę. Naciskam pedały i jadę przed siebie, ale zmysły nie rejestrują tego co dzieje się wokoło. Jest wiosna, którą uwielbiam, a ja przejeżdżam obok niej obojętnie.

Dziś widziałam jak ciepłe promienie słońca delikatnie muskały dachy domów i odbijały się iskrami w lustrze rzeki. Po spotkaniu, które nigdy nie powinno mieć miejsca - ten widok wprowadził trochę światła do mojej bezwiosennej rzeczywistości.

Pierwszy czerwca - zaczynam wychodzić z doliny w długich cieniach. Zobaczymy gdzie koła poniosą.