... myśli, które na bezczela zaczęły się cisnąć bez kolejki, bez składu i ładu, za to z dnem potrójnym i niezłą warstwą mułu pomiędzy ...
Czekałam, czekałam i sory Netka ... nie doczekałam się. Pojechałam sama.
Wieczór i noc mają to do siebie, że zamykają najważniejsze pod słońcem dzienne sprawy i otwierają Wszechświat. Z tej perspektywy wszystko wydaje się mniej nadęte, mniej tragiczne, a wręcz groteskowe.
Teologowie i filozofowie - ostatni w rankingu ścigających się szczurów - mają w ciemności czas na podświetlanie myśli i rozbieranie ich do golasa, żeby w dzień ubierać je w farmazony odrobinę strawne dla świata i polerować lakierki gogusiom z kontami pełnymi odwrotnie proporcjonalnie do wartości ich serc.
Nie trzeba ąkać i ękać w nocy. W nocy ęka się, bo się chce i jest to cholernie przyjemne ękanie, zuepłnie inne niż na szklanym ekranie, bo szkłu brakuje trwałości i duszy.
Lubię jeździć nocą i lubię wracać do swojego zaściankowego pokoju, i być sobą bez sztucznych, konturowych kresek, które innym pomagają budować pseudo-definicje "co jest co"?
... czyli paseczki u koleżaneczki, w klapkach, na zagubionej i rozmowy łańcuchopochodne na per Ty z Krzysiem bez misia i brudzia ... a na deser Kac Vegas i przepyszna normalność z nienormalnością pod skórą ... co w wyniku daje mickiewiczowskie: To LUBIĘ :D!
... przy paseczkach cały czas nuciłam ... i nie mam bladego dlaczego?:
Zwolnienie tempa owocuje. Miałam czas na przejażdżkę z bratanicą. Przebywając z dziećmi, po raz kolejny przekonuję się, że to mali Geniusze Prostoty - czyli czegoś najtrudniejszego pod słońcem.
Jadąc o koło przed małą, usłyszałam: "Ciocia, nie wyprędzaj!" Przypomniała mi się książka Stanisława Hadyny "Gdzie niebo z ziemią graniczy", którą kiedyś tam czytałam. Prosta książka, bez pawich piórek i ekwilibrystyki słowno-logicznej. Tak piękna i prosta jak 5-letnia Izka, która czując, że jadę za prędko utworzyła logiczne słowo NIE WYPRĘDZAJ!
W takich chwilach czuję, że jestem w bajce, która realnie się dzieje, bo prosty, dziecięcy świat - naprawdę istnieje.
Wystarczy nie wyprędzać dziecka z siebie:)
A tak a propos bajek, to obejrzałam sobie "Spacer w chmurach". Że gniot? Że dla bab? Że różowa okładeczka z serduszkiem? Że wali romantyzmem na 1000 km? Że wystarczy mieć korę z małą fałdką tylko, żeby go ZROZUMIEĆ? Mam to w d***e. Kocham ten film za bajkę właśnie i za toast: "A jeśli ..."
Ciekawe czy gdyby człowiekowi dano możliwość urodzić się lub nie, z dołączoną opcją świadomości życia jakie go czeka, przycisnąłby Delete czy Enter ?
Tak mnie jakoś naszło, bo odwiedziłam bratową, której Malwina nie daje spokoju. Pcha się na ten świat jak szalona. Niby ma jeszcze tydzień bimbania w ciepłym i bezpiecznym łonie, a już chce zaczynać outdoorowy hardcor. Po co i ku czemu tak prze? No cóż!One way ticket.Powrotu do łona nie przewidziano:)
A o rowerze ... ogłaszam zawieszenie dłuższej na nim jazdy dopóki krągłości, które miałam i tak w deficycie, nie wypełnią poprzednio zajmowanego miejsca w przestrzeni.
Muszę jednak przyznać, że jadąc dziś z wiatrem czułam tę jedyną w swoim rodzaju rozkosz, z powodu której- mając wybór - nacisnęłabym ENTER.
Szkoda, że nie mogę szarżować na rowerze, bo czas się ku temu wykluł akurat. Zaczynam szarżę na balerony, smalce,golonki i wszelkie tłustości, żeby upaść się jak prosię i znów mieć co spalać na rowerze.
Jazda rowerem z prądem ledwo podłączonym. Muszę zadbać o dobre baterie :) Upadek z mokrą głową na łóżko bez pościeli i pobudka o 5 nad ranem - świadczą, że muszę szukać baterii w sklepie dla słoni.
Niebo - przekonać się, że prawda daje wolność = piękno Piekło - umierać bez zmartwychwstania po raz n-ty
Jazda w ciepłym deszczu - trochę wariactwa, dziecięctwa, wolności, trudnych tematów, ale ... - przyjemnie.
Potem embrion w łóżeczku wyłyżeczkowany przez frytkę zimnym prysznicem na świat, który na okrasę pierwszych minut zobaczył niebo bez gwiazd i śliczne, choć sztuczne, ognie płynące pod chmurami.
Potem noc i cisza przed burzą, ale ... i tak kocham deszcz :)
Huśtawkowo, bo ... ... zmienna pogoda, już nie takam młoda, więcej wody niż roweru, zostań dłużej Przyjacielu, a rozum na to ... kręcisz - jedziesz, przestajesz kręcić - stajesz, albo w Endolandzie zostajesz
Myślisz, że wiesz? A tu pewniak okazuje się ostatnim na mecie.
Dziwny dzień, dziwne rozmowy. Granice w sobie, których nie wolno przekraczać, bo dalej ... no właśnie dalej NIC. Cholerna i jednocześnie ciągle zaskakująca nieznajomość siebie. Surrealizm taki, że Dali wysiada.
Można jeść małą łyżeczką, żeby było dłużej i udawać, że musical trwa. Można 107 kroków do śmierci przejść w rytmie tańca i ulotnić się zanim zaczną grać finał. Można czytać między wierszami, chociaż nikt tego nie pisze ... i można te możności, nadęte sentymentem, wysiusiać z wieczornym moczem po Lechu, co zielony i nie kusi do grzechu, i przewidywalnie kończy się kiedy widać dno.
Więc "zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota" - ZDROWIE!
Od poniedziałku GjwsD okrutnie odchudzona. Na zbiórkach praktycznie nie pojawiał się nikt ze "starych" bywalców. W związku z tym sama zaczynam być "starym" bywalcem. Nie wiem czy to dobrze, bo dziś ktoś mnie spytał, czy odbudowałam stracone kilogramy (że na Kaszebe niby), bo w talii wcięta jestem bardziej niż zazwyczaj? Szczerze, to straty kilogramów nie zauważyłam, a wręcz odwrotnie - tłuszcz w na brzuchu zaczyna dobrze się mieć, a w uda wpija mi się gumka od niedawno dobrych spodenek. No, ale w sumie na tym polega chyba anoreksja, że wszyscy widzą gnaty, a anorektyk brzuszek pyzaty i śmieszne to nie jest, oj nie jest.
Po dzisiejszej GjwsD dopadło mnie szekspirowskie oto pytanie: Tyć, albo nie tyć? I tak, dla niektórych anorektyczką zostanę (na marginesie: "NIECH SIĘ WALĄ NA RYJ!" - cytat z powiedzonek pewnej mamuśki znajomego).
A sama jazda: męcząca; nogi kołkowate, bo jednak zakwas jakiś po poniedziałkowym bieganiu wykwitł; dużo krowich placków, które trzeba było omijać slalomem i oczywiście wiatr nie tak wiał.
Poza tym SPOKO, ale jutro nie jadę z GjwsD :) Może pojadę ze sobą, ale o tem potem, bo dziś nie zrobiłam zakupu i cierpię ogromnie tęskniąc do wczorajszego smaku i orzeźwienia, i ..., ale ... zawsze to krok dalej od alkoholizmu.
Aniołka słuchałam kiedyś namiętnie. Teraz się przypomniał jakoś.
"A ja jestem proszę pana na zakręcie
Choć gdybym chciała bym się urządziła
Już widzę pieska bieska stół
Wystarczy żebym była mila" - A. Osiecka
No i się urządziłam ;) - I.P.-R.