Wpisy archiwalne w kategorii

takie sobie rowerowanie

Dystans całkowity:7753.97 km (w terenie 421.46 km; 5.44%)
Czas w ruchu:333:33
Średnia prędkość:21.54 km/h
Maksymalna prędkość:49.50 km/h
Suma podjazdów:1519 m
Maks. tętno maksymalne:191 (96 %)
Maks. tętno średnie:167 (83 %)
Suma kalorii:10567 kcal
Liczba aktywności:190
Średnio na aktywność:40.81 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Kalmar - Karlskrona

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Nastał dzień drugi. Wskoczyliśmy z Panzerem w panzerteamy i w takim teamie dobiliśmy do mety.

Spokojnie, pod wiatr, z całą mocą bez mocy, parłam ja do przodu, a Przemek raz za mną, raz przede mną, a niebo błękitne nad nami. Zapowiadali całodzienne opady, ale deszcz tym razem wyłączył się z ruchu, bo włączył się wiatr - oczywiście pod prąd.



Dopiero tego dnia zauważyłam smaczki - drogę jak z bajki, skały po bokach, ciszę nad jeziorem i ludzi, którzy zjadali dzisiejszy dzień jak wyśmienitą czekoladkę.

Na mecie dekoracja szwedzką flagą, a potem fotki z szczycie Karlskrony zrobione - zakończyły przygodę z rowerem.




Trochę wyczekiwania na prom wypełniło czas i nadzieja na harce na pokładzie.


... ale harcom stanęła w poprzek burza, którą Panzerteam przeczuł zanim o 5.00 złapała nasz prom.

Rankiem jeszcze "pamiątkowe" zdjęcie, wycieczka po Ikei i ciepłe łóżko z czerwonym winem na dobranoc :)



Fajna była ta Szwecja - dziękujemy :) SPONSOROM

Bezpiesna jazda przerywana z Madzią i Oliwką

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Jak sobie obiecałam, tak postanowiłam. Ściągnęłam Sports Trackera na komórkę. Niewiele mi to jednak dało, bo muszę jeszcze nauczyć się tym posługiwać. Co z tego, że trasa zaznaczona, kiedy komórka śledziła moje ruchy nawet wtedy, kiedy ją zastopowałam. No, ale nie od razu Kraków zbudowano, a Warszawa była stolicą. Powoli rozgryzę to ustrojstwo i mam nadzieję, że za jakiś czas nie będzie mi ono liczyło zawrotnej prędkości 82 km/h. Chociaż z taką prędkością chciałaby jeździć. Może kiedyś, gdy kupię fulla i wyłyżeczkuję mózg ze strachu - stanie się?

Dziś, w przeciwieństwie do wczoraj, psów na drodze tylko dwa, zero krów. Za to TIR strąbił mnie do rowu. Nie ma spokoju rowerzysta w tym kraju. Musi wybierać pomiędzy ujadaniem psów a ujadaniem skretyniałych kierowców (na szczęście nie wszystkich).

Wsi spokojna, wsi pieprzona

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Wsi spokojna wsi pieprzona
Który nos twym swądom zdoła

Kto twe kundle rozszczekane
Zamknie w budzie już na stałe

Żebym jadąc wiejskim szlakiem
Nie musiała kopać bokiem

Kto twe krowy do obory
Zaprowadzi bokiem drogi

Żebym mogła jechać sobie
A nie schodzić z drogi krowie

Toru przeszkód nie zamawiam
Gdy na rower sama wsiadam

Kochanowski niech nie woła
Że spokojna wsi wesoła

Gryzie psami śmierdzi krową
I wyśmiewa za stodołą

A na koniec i na kropkę
Rowerzystę robi w trąbkę

Strzyka w niego rannym sikiem
Potem raczy go strumykiem

Gdy niebożę glebnie sobie
może spocząć przy jaworze

Albo jakiej innej lipie
Gdzie się wójt na niego wypnie

Bo na wiosce chłop jest panem
A przejezdny ino wałem

Mam was w tyle wiejskie ćwoki
Ja chcę JECHAĆ sio na boki


Takim bykiem patrzy się chłop kiedy jego psa odganiasz w bok

Może tutaj wieś jest wesoła, bo tylko widać zielone pola

Niebiosa spuśćcie cierpliwości beczkę i zabierzcie strachem podszytą moją kieckę.

Rowerzyści :)

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Bardzo leniwa wycieczka po okolicy: Ostrołęka - Białobrzeg - Łodziska - Gibałka - Lelis - Dąbrówka - Ostrołęka.

Przejeżdżałam tymi trasami niejednokrotnie, ale nie wiem czy sama bym nie zabłądziła. Telefon z GPS-em, kupiony w ubiegłym roku specjalnie na okazję niezabłądzenia, do tej pory nie doczekał się prowadzenia mnie po nieznanych zakamarkach okolicy. Lenistwo stanęło na drodze, a może kobiece cechy trochę się wykształtowały i zamiast liczyć tylko na siebie, zaczęłam trochę liczyć na panzerniaka. Nie wiem czy słusznie, dlatego dziś postaram się ściągnąć oprogramowanie na telefon i zrobić z niego użytek.

W spd-ach zaczynam czuć, że mam nogi, a właściwie kolana. Nie wiem czy to zasługa pedałów, czy wczorajszego czeskim piwem popijania kolacji? Cóż jednak niedogodności, kiedy wokół piękne lasy i laski, i ja - laska na sidarce mknęłam (23km/h) przed siebie, a obok panzer na swym lekkim jak piórko, "wymanionym" giancie. Dosiadłam go na chwilę i niech mi mówią, że sam rower nie jeździ! Jeździ kurna, jeździ! Mimo moich kolan z waty nie czułam, że pedałuję. Poczułam za to, kiedy wróciłam na swoją blond laskę. Nie narzekam. Naprawdę nie narzekam, że mam gorszy rower. W ogóle nie narzekam, że muszę zmagać się z jego ciężarem, podczas gdy panzerniakowi sam sprzęt jedzie. W końcu dla niedzielnej rowerzystki taki sprzęt wystarczy. Ambicji na awans do grona kolarzy nie mam. Nawet gdyby jakieś myśli głupie błąkały mi się po głowie, dziś kategorycznie prawda wyszła na jaw. Dzieci mówią prawdę prosto z mostu i dziś dziecko właśnie, patrząc mi w oczy,z rozbrajającym uśmiechem krzyknęło do rodziców: "Rowerzyści"!

ja - wersja grubsza

ja - nieco pocieniona

panzer - z pomniejszonym arbuzem

piórko panzera

We wpinakach

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Gdybym wcześniej wiedziała, że są buty wpinane w moim rozmiarze, a jazda w nich jest prosta jak umysł chłopa - dawno bym sobie takie coś sprawiła.

Bałam się pierwszej jazdy jak pensjonarka "niegrzeczności". Straszyłam siebie wizją obicia mojej osoby o asfalty i samochody wszelakiej maści, a tu pyk, wpinka, bez spinki i jazda próbna całkiem, całkiem.

Gdyby mi jeszcze w sidarce przerzutki chodziły jak masło, byłoby pięknie i miodnie. Niestety pazner chrapie do góry pampersem i obiecanki, cacankami zwane, ma w ofercie dla mojej blond piękności.

Na wyczekanej SIDARZE - jazda testowa

Piątek, 17 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Czekałam, czekałam i się doczekałam. W końcu dziś mogłam wsiąść na swoją sidarkę (SIGMA - dar od panzera, który łaskawie zlitował się stwierdzając, że i mnie jakiś rower się należy).

Ta podła ilość km, którą zrobiłam jako test, na pewno nie dała mi obrazu, co rower może, a czego nie i czy po dłuższej jeździe siedzenie będzie mnie uwierało? Czerwone siodełko oszpeci mój nowy nabytek, ale dla urody nie poświęcę wygody.

Na dziś mogę stwierdzić, że było wygodnie i nawet biegi zmieniałam :) Mam chyba trochę za daleko do hamulców, albo to będzie kwestia przyzwyczajenia się.

Jutro test butów wpinanych. Już dziś boję się siniaków i myślę o tym gdzie mogłoby być miękkie podłoże do lądowania.

Hmmm ... a może szkoda obijać świeżynkę i dobrać się do Checkera?

W Panzerteamie z Madzią

Środa, 15 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Moja siostra naprawdę nieźle jeździ. Zaskoczyła nas (mnie i panzera) swym widokiem tuż przed Ostrołęką, kiedy zakładaliśmy, że spotkamy się z nią niedaleko Goworowa. Biorąc pod uwagę to, że jechała na mocno posuniętym w latach i osprzęcie rowerze miejskim, na dodatek pod wiatr (a my wręcz przeciwnie) - należą się jej gratulacje.

Mnie też jechało się nie najgorzej. Mogę się czarować, że kondycja rośnie, ale tak naprawdę to tylko zmiana roweru. Jednak kolarka, to nie treking i jechać na niej można szybciej, nawet jeśli jest stara.

Szczytno-Olsztyn-Szczytno na mojej kochanej staro-nowej lostpearl

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Pod górkę i z górki - tak mogą określić trasę, którą wybrał dla nas (ja, Witek i Panzer) Przemidorek. Jechaliśmy nieśpiesznym tempem, bo Don Vito prędkość ponad 20 km/h określał jako WYCZYNOWĄ. Gdyby nie samochody, które zapierniczały w tę i z powrotem, powiedziałabym, że trasa była wyśmienita: zakręty, podjazdy, zjazdy, jeziora i piękna zieleń dookoła.

Dawno już nie byłam na tak spokojnej i przyjemnej wycieczce. Nie popsuł jej nawet taki szczegół jak odpadające od mojego roweru koło. Przemidorowi zachciało się wieczornych rowerowych przemeblowań, czego efektem było uciekające koło z mojej starej lostpearl. Całe szczęście, że nie chciało mu się uciekać na zjazdach. Nie mniej jednak przy każdym z górki pedałowaniu oglądałam przydrożne rowy i zastanawiałam się czy zaoferują mi miękkie lądowanie. Na szczęście skończyło się tylko na lekko obitej kostce i utyskiwaniu na panzerną zlewatowość, która zadbała tylko o swoją jaśnie giantowską d**ę.

Więcej takich wycieczek proszę! Tylko przed - proszę sprawdzić mój sprzęt! Jeśli natomiast sprzętu niedomaganie byłoby związane z chęcią przeteleportowania mnie na wyżyny Pana, to uprzejmie proszę o bardziej wysublimowane i skuteczne sposoby - takie co to raz i na zawsze (bo ja naprawdę rozumiem, że zaobrączkowane, ubezwłasnowolniając "raz i na zawsze" mogą być dla panzernych dzieci zbyt drastycznym zakończeniem "pomiodowej bajki"). Nie chcę bowiem skazywać umęczonego kiedyś mężczyzny na filozoficzne dylematy, a siebie na bycie lepszą w zmywaniu od Bożeny Dykiel.

Miły czwartek z jojasówką na deser

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Miło, spokojnie, bezpiecznie - tak dziś było na wspólnym rowerowaniu.
Nawet dałam radę dogonić grupę po zatrzymaniu się na małe zakupy. Gdyby nie Panzer, wydawałoby mi się, że jadę bardzo szybko (nie mam licznika). On i jojas jechali z tyłu, czyli na kole moim. Myślałam: "ale daję czadu", a tu Przemidor zagwizdał sobie pod nosem fałszywie i nacisnął pedał i tyle go wiedzieliśmy - ja i jojas.

Tego się Panzer nie robi kobiecie, która właśnie dowartościowuje się myślą o zawrotnym tempie.

Bilans Młodego wychodzi dziś na zero, bo zapunktował w sklepie, kiedy to jako szpieg wkradałam się po cichu podsłuchać męskie rozmowy. To co usłyszałam to miód dla uszu :)

Miras z zielonym szwem na brodzie

Środa, 8 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Przez Lelis, do Białobieli, na pyszne ciasto siostry Panzera mnie zaniosło. Z Ostrołęki towarzyszył nam (mnie i Panzerowi) Miras na Radonie z powyłamywanymi żebrami i zielonym sznytem na brodzie. Ten zawsze wie co zrobić, żeby nie było nudno, a że wariat przy tym, to co? W tym wieku (jak mówi Bałtroczyk) nie należy już nic z tym robić.

Z perspektywy patrząc - fajne były nasze zimowe jazdy po lodzie i beztroskie gadanie o byle czym, i pierwsza wspólna jazda w śnieżną zadymkę.

A dziś ... dziś krótka rowerowa przejażdżka w tempie umiarkowanym, kolarz/rowerzysta w cywilu na rowerku mamusi, chłodny wieczór z beztroską jazdą, marzenia o górach i ogromna potrzeba CZEGOŚ pod skórą.